Rozpoczął się
ten przykry okres studiowania – koniec I. połowy semestru. Przedsmak sesyjnego
zawrotu głowy. Próbka egzaminowego szału. Czas, w którym spanie i jedzenie
ogranicza się do minimum, na rzecz pisania projektów, zdobywania notatek i
wkuwania kilometrowych wykładowych treści. „I kręci się, kręci się koło za
kołem”. Przy życiu trzyma jedynie myśl, że te wszystkie zaliczenia kończą
przedmioty i dadzą chwilę wytchnienia – o ile nie zastąpią ich kolejne, te z
drugiej połowy semestru.
W tym roku żyję
w wyjątkowo szybkim tempie. Dzień za dniem uciekają, jak piasek przez palce.
Dopiero był październik, a już niedługo będzie się trzeba rozglądać za
bożonarodzeniowymi prezentami. Biegnę. Z Fredry na Szamarzewo, z wykładu na
ćwiczenia, z Poznania do Chodzieży. „To tak to , to tak to, to tak to, to tak.”
Bez chwili wytchnienia. Ze szkoły do pracy – tej, która sprawia przyjemność.
Pierwszej, gdzie ludzie są swoi i dla siebie, a nie przeciw sobie. Gdzie choć
czasami narzekaniu nie ma końca, 8h mija błyskawicznie i wraca się jakoś tak
chętniej, niż do poprzedniej.
Choć wiecznie w biegu i pod prąd, zawsze staram się znaleźć czas dla tych najważniejszych. 40 minut na rozmowę telefoniczną, choćby miała przerwać błogi, zaledwie trzygodzinny sen. Godzinę na facebooku, by choć wymienić się rzeczowym ‘co tam’, jak za starych dobrych czasów. Pół godziny, by wypić szybkie piwo i poplotkować. 10 minut, by zamienić dwa zdania w drodze na zakupy. Nie zawsze się udaje, bo brak czasu jest dwustronny, ale choćby tych wolnych chwil było minimum, nie wyobrażam sobie, by zabrakło go dla ludzi. Dla TYCH ludzi.
Choć wiecznie w biegu i pod prąd, zawsze staram się znaleźć czas dla tych najważniejszych. 40 minut na rozmowę telefoniczną, choćby miała przerwać błogi, zaledwie trzygodzinny sen. Godzinę na facebooku, by choć wymienić się rzeczowym ‘co tam’, jak za starych dobrych czasów. Pół godziny, by wypić szybkie piwo i poplotkować. 10 minut, by zamienić dwa zdania w drodze na zakupy. Nie zawsze się udaje, bo brak czasu jest dwustronny, ale choćby tych wolnych chwil było minimum, nie wyobrażam sobie, by zabrakło go dla ludzi. Dla TYCH ludzi.
Nie potrafię z niczego
zrezygnować, dlatego walczę. Walczę, by zdążyć. „Gnam coraz prędzej”, by
pogodzić wszystko, co na siebie wzięłam. By po wysłuchaniu wszystkich „za dużo
na siebie wzięłaś”, „przesadzasz”, „nie dasz rady”, znów odpisać godzinkę ze
snu na prezentację i „spieszyć się, spieszyć, by zdążyć na czas”.
bardzo, bardzo, bardzo ładny tekst
OdpowiedzUsuńOjejku! Świetnie się czyta - jak zawsze ;)! Ten czas faktycznie, jakby trochę teraz przyspieszył. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Oby do sesji!
OdpowiedzUsuń