środa, 16 grudnia 2015

"Bo serce nie jest sługa, nie zna, co to pany, | I nie da się przemocą okuwać w kajdany."


       Z Tadeuszem znamy się już ładnych parę lat… a jednak nadal mówimy sobie „per pan”. Choć uwielbiam czytać i zazwyczaj udawało mi się przebrnąć przez, mniej lub bardziej ciekawe, lekturowe perypetie – serce nie sługa, Pana Tadeusza nie pokochałam.




     Nasze pierwsze spotkanie… jeszcze za szczenięcych lat, w gimnazjalnej ławce. Wyglądem urzekał – przepiękna okładka, pozłacane strony, ale charakter miał paskudny! Po pierwszych kilku księgach nasze randkowanie owiało się rutyną – on mówił wierszem, a ja błądziłam myślami po bezkresnych równinach. Zapytana przez nieugięte sumienie o czym myślę, odpowiadałam sama sobie, że o wszystkim tylko nie o nim i kartkowałam wstecz, by uchwycić wzrokiem ostatni zapamiętany wątek. Po niezaliczonym sprawdzianie rozstaliśmy się, ale nie na długo…

    Po kilku latach, już w wyższej ławce i na krześle, na którym moje nogi sięgały podłogi, spotkaliśmy się ponownie. Ja, on i… ona. Prosiła, groziła, błagała, kazała. Dręczona wyrzutami sumienia dałam szansę. Późnymi wieczorami (albo wczesnymi nocami) wertowałam stronice. Dzień Noc, w którą ujrzałam wreszcie tylną okładkę obudziła euforię. Okazało się jednak, że pomimo długich, nadal wierszowanych rozmów i wspólnego zasypiania, nie zrozumieliśmy się nic a nic. Pierwsza jedynka zaczerwieniła się przy nazwisku nachalnego adoratora. Po trzech kolejnych swatka dała za wygraną i spisała nasz związek na straty. A on? Pojawiał się gdzie tylko udało mu się wcisnąć choć jedno zdanie swoich opowieści – w testach, czytankach, wierszach. Zawsze przypadkiem. Trzydzieści trzy osoby wciśnięte w szkolne ławki. Trzydzieści trzy arkusze maturalne zadane do domu. Trzydzieści trzy tematy wypracowań, a wśród nich ON – jeden, jedyny. Na drodze „losowania” – znów połączeni. Znałam go już na pamięć, choć nasze rozmowy wciąż pozostawały niedokończone. Śmiałam się na każde kolejne wymienienie jego imienia w materiałach podstawianych pod nos. Ale wtargnięcia na maturę nie wybaczyłam! Pozostawiłam tadeuszowe pytanie bez odpowiedzi!

     Po tej przykrej, maturalnej czarnej polewce – odpuścił. Bywały momenty, gdy tęskniłam i planowałam dokończyć niedokończone, ale kobieca duma nie pozwalała mi wyciągnąć ręki w stronę półki. Z czasem zapomniałam. Aż do teraz, kiedy w murach Maiusa wybrać przyszło temat pracy rocznej. Gdy w końcu udało mi się zjawić na zajęciach, najlepsze tematy były zgarnięte. Ze względu na sentyment do pierwszorocznego egzaminu z HLP sięgnęłam po sarmatyzm, jednak okazało się, że „Pamiątki Soplicy” są już przydzielone. Po weekendowym oczekiwaniu na dobranie lektury przez prowadzącego, otworzyłam maila i… Pan Tadeusz. Wspomnienia wróciły.

    Obecnie naprawiamy relacje. On znów mówi, znów wierszem, a ja znów słucham. Mądrzejsi jednak o kilka lat i trzy kilogramy doświadczenia, próbujemy się zrozumieć – ja notuję najważniejsze słowa, on czeka cierpliwie na wolne wieczory. Moje serce zajął już ktoś inny, jednak może uda nam się w końcu dojść do konsensusu i po wysłuchaniu wszystkiego, co ma mi do powiedzenia, odejdzie na zawsze, machając tylko tęsknie od czasu do czasu spod warstewki kurzu.

2 komentarze:

  1. dobry Boże, jak to się dobrze czyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać to co piszesz, choć rzadko to robisz :) Jesteś najlepsza !

    OdpowiedzUsuń