PRAKTYKI!!! Dwa tygodnie w Chodzieżowie, zero zajęć na
uczelni, pięć godzin dziennie w pracy w zawodzie. Raj na ziemi! Tydzień ucieka
między palcami i nadchodzi upragniony...
Piąteczek! Wstaję o 9:00, by na
10:40 ostatni raz usiąść w szkolnej ławce, z kolanami pod brodą i zakończyć
praktyki w podstawówce. Wychodząc, już trochę tęsknię – wymieniłabym wszystkie
zajęcia na uczelni na praktyki, ale się nie da. Z uśmiechem jednak opuszczam
mury szkoły, by zacząć ulubioną część tygodnia większości ludzi. WEEKEND!!!
JUHUU!!!
Mina
nieco mi rzednie, gdy odbieram telefon z pytaniem, czy nie mogłabym do pracy
przyjść ‘troszkę” wcześniej. Jasne. Najpierw jednak priorytetowy, umówiony
obiad, lekko pospieszany tykającymi wskazówkami zegara. Trwaj chwilo! Nie chce
trwać. Czas wracać na wartę.
3:00.
Nad ranem. Wychodzę po dziesięciogodzinnej zmianie z pracy i nie wiem, czy jeszcze nie
zdążyło się ściemnić, czy może już zaczęło robić się jasno. Przy parapecie,
trzymając się go jak ostatniej deski ratunku, stoją gęsiego wracający
imprezowicze, czekający na kolegę, który po kilku kieliszkach postanowił cofnąć
się w czasie i z uchem przy zabytkowej kostce brukowej (rzekomo) zdobiącej
ulicę, nasłuchuje czy coś nadjeżdża. Otóż nadjeżdża. Białe Cinqo, którego
właściciele postanowili udowodnić, że pięcioosobówka to tak naprawdę tylko z
nazwy. W liczbie osób trudnej do stwierdzenia, jednak zdecydowanie większej
niż wpisana w dowód rejestracyjny, jadą podbijać małą Chodzież z Grechutą na
pełnych głośnikach. Piątek.
Po
trzykrotnym przełączeniu budzika, zwlekam się z łóżka, by stwierdzić, że jest
sobota. 17:00. W błyskawicznym tempie ogarniam się i zbiegając po schodach
nakładam trampki i kurtkę, by od 18:00 zacząć kolejny maraton. Po drodze
wyrzucam sobie, że mogłam wstać godzinę wcześniej, by przeczytać coś do
licencjatu. Mogłam. Sobota z niedzielą, jak co tydzień, łączą się ze sobą
zachowując pełną ciągłość. Odzyskuję siebie dopiero w niedzielny wieczór. W sam raz, by
napisać scenariusze zajęć na nadchodzący tydzień, sprawdzić facebooka i wrócić
w objęcia Morfeusza. Weekend. Juhu.
'z Grechutą na pełnych głośnikach' hahaha <3
OdpowiedzUsuń