czwartek, 29 stycznia 2015

To będzie dobry dzień!




8:00. Denerwujący dźwięk budzika świdruje w mojej głowie. Odwracam się na drugi bok. Po trzecim alarmie postanawiam jednak podjąć wyzwanie i zwlec się z łóżka. Odsłaniam okno – słoneczko. To będzie dobry dzień!





     Po szybkich przygotowaniach wybiegam z domu, by zdążyć na autobus. Po przekroczeniu półpiętra wracam i zabieram z biurka zeszyt z notatkami. Ponownie zbiegam na dół. Stojąc na światłach macham odjeżdżającemu właśnie autobusowi 63, który miał mnie zawieźć na zajęcia. Zielone! Idę na przystanek, by na mrozie poczekać na kolejny autobus. Gdy już nie mogę ruszać palcami – JEST. Wsiadam i siadam (rzadko się zdarza!). 

     Po trzykrotnym upewnieniu się o właściwości linii, rozglądam się dookoła. Autobus dzieli się na dwie grupy społeczne: seniorzy i studenci. Bardzo łatwo je rozróżnić. Jeśli jest to osoba z szeroko otwartymi oczyma, z laską lub w berecie (opcjonalnie), a obok niej siedzi zmęczona jednorazówka z zakupami – SENIOR, jeśli natomiast jest to osoba, która wygląda jakby umarła – ‘rozlana’ na siedzeniu, z zamkniętymi oczyma i worami pod nimi, a z torby, rzuconej gdzieś pod nogami, wycieka sterta kserówek – nie ruszaj, żyje – to STUDENT w czasie sesji. Nad wszystkim panuje nieco zobojętniały, aczkolwiek wyrażający czasami emocje poczekaniem na biegnących lub szarpanym hamowaniem – KIEROWCA. Po krótkiej analizie współpasażerów spoglądam za okno. Autobus się zatrzymuje. Wysiadam i cofam się pieszo na odpowiedni przystanek.  

     Wbiegam na uczelnie do Hogwartu. Zajęcia na trzecim piętrze – winda na czwartym. Przeskakując po dwa schody gnam, by wejść na wyczytanie swojego nazwiska i odznaczyć obecność. Znów się udało. Słuchając jednym uchem o Sępie-Szarzyńskim, wyciągam kalendarz i mrużę oczy pod wpływem neonowych obowiązków. Na szybko próbuję ułożyć w głowie plan dnia. Jednocześnie w zeszycie kreślę daty i pojęcia. Tak się nie da. Wyciągam kartkę i próbuję plan dnia spisać:
* obiad
* zaliczenie
* szybka powtórka
* kolokwium
* serial
* drugi serial
* nauka
* sprzątanie
* nauka
* podbijanie świata
* nauka

     Ostatecznie dochodzę do wniosku, że podbijanie świata można przenieść na kiedy indziej. Zamiast tego czas się w końcu wziąć za siebie… i porządnie wyspać! Sprawdzam godzinę – telefon znów błaga o odrobinę prądu. Siedzę spoglądając naprzemiennie na rozgadanego wykładowcę i niemiłosierny zegarek odwlekający każdą minutę. W końcu – doczekałam – czas wyjść.

     Słoneczko pięknie grzeje, więc do domu idę piechotą. Jeden przystanek. Na kolejnym, przemarznięta do szpiku kości, wsiadam w autobus. W domu wyciągam niepotrzebne książki. Znajduję plan dnia. Skreślam obiad. Ustawiam budzik na ‘za pół godziny’ i kładę się do łóżka, by za chwilę zerwać się i biec na zaliczenie. To będzie dobry dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz